do kasy suma: 0,00 zł
wyszukiwarka zaawansowana

STONESONG BLOG - VOL.1 The Jazz Thing...

STONESONG BLOG VOL.1 The Jazz Thing...

Witajcie Grow Załogo, w kolejnym nowym cyklu na naszym blogu. Jak łatwo można się domyśleć będzie to sekcja muzyczna. Ale nie będziemy tylko wrzucać pojedynczych kawałków czy playlist. Postaramy się przybliżyć Wam całe gatunki, sylwetki znanych muzycznych stonerów, albumy idealne do palenia, muzykę inspirowaną konopią, i tak dalej...

A zaczniemy od gatunku, który historycznie był pierwszym, któremu na tak dużą skalę przypisano łatkę marijuana-friendly. Chodzi oczywiście o jazz. Tak tak, nie hip-hop czy reggae, a jazz od lat 20-tych aż do pewnie 70-tych był bardzo mocno kojarzony z ziołem. W okresie międzywojennym, w szczycie tak zwanego reefer madness (przyp. red.- film o tym samym tytule, to propagandówka anty-konopna z 1936r. finansowana przez południowych konserwatystów z USA, dość istotny powód ostrej kryminalizacji konopi, teraz będąca symbolem kłamliwej propagandy tamtych lat. LINK) straszono białe społeczeństwo, zjaranymi i agresywnymi (xd) Meksykanami i ludnością afro-amerykańską, bawiącą się i występującą w podziemnych jazzowych klubach. Faktycznie zjarany Pepe i trębacz z St. Louis to najstraszniejsze co można sobie wyobrazić.


Ale fakt faktem, jazzmani lubili sobie popalić. W latach 40-tych, 50-tych, duża część (również największe nazwiska jak chociażby Charlie Parker czy sam Miles Davis) z nich sięgnęła po heroinę, i co chyba oczywiste - spora część tej część skończyła tragicznie. Ale to tylko ku przestrodze, skupmy się na prawdziwych jazz-stonerach. Lub jak określał ich chyba najbardziej znany jazzman wszechczasów, Louis Armstrong – viperach. Viper to właśnie odpowiednik dzisiejszego jaracza, nazwa wzięła się od syczącego dźwięku zaciąganego jointa, podobnego do oczy syku kobry.
No i właśnie Louis był kobrą królewską, palił non stop. Oprócz niego do najbardziej znanych jazz-jaraczy należą Cab Calloway (ten nawet napisał numer "Reefer Man" (link), Duke Ellington, Billie Holiday, Thelonious Monk i wielu innych

W internecie, w literaturze można wyczytać, że większość oldskulowych jazzmanów paliła. Pytanie można zadać - dlaczego. Ale czy trzeba? Wiemy, że marihuana relaksuję, pomaga być kreatywna, a przede wszystkim jest swoistym wzmacniaczem emocji, doznań, wrażeń, aktywność. Ale oczywiście nie jest to chamska cyfrowa sztuczna podbitka, a przyjemny analogowy, lampowy piecyk :) W takich warunkach, jazz sam się tworzy, ustnik trąbki czy saksofonu jest idealnie plastyczny, i powstają legendarne rzeczy.

Tak w dużej mierze powstawał swing, bebop, hardbop, free jazz, a później, gdy jazz połączył się z hiphopem – acid jazz. Skupmy się więc na muzyce – oto kilka przykładów dobrego jazzu do jazzu, strawnych dla początkującego słuchacza.:



1.Duke Ellington & John Coltrane – In sentimental mood. Klimatyczna ballada, która tli się jak joint. Najlepiej z jakiejś mocnej indici, relaks ostateczny. Numer samplowany m.in. przez Maca Millera, Taliba Kweli i DJ Cam'a.



2.Freddie Hubbard – Keep Your Soul Together. Tutaj też laidback, hardbopowo-soulowe brzmienia. Numer idealny na tak zwany daily cruising. Przy okazji warto sprawdzić jak nasz rodzimy producent Praktik, autor m.in. IQ z Dizkretem, i solowej Dobrej Częstotliwości, zmierzył się z tym numerem w "Tribute to Freddie" właśnie ze swojej płyty producenckiej.



3.Clifford Brown – Yesterdays. Jak już jesteśmy przy samplingu, to sprawdźcie też ten diament od Clifforda Browna, który był jednym z najważniejszych trębaczy bebopowy i hardbopowych. Z diamentu brylant zrobił DJ Premier, a ostatecznym jubilerem był KRS-One, który na tym bicie nagrał hitowe "MC's act out like they don't know".

Skoro zawitaliśmy w hiphopowe progi, warto wrzucić parę rapowych klasyków mocno inspirowanych jazzem, lub po prostu nagranych z jazzowymi artystami.



1.Miles Davis ft. Easy Mo Bee – Fantasy. Muszę zacząć od tego numeru, gdyż chyba jest to mój kawałek wszechczasów. Ostatni album nagrany przez Mistrza, wydany już po jego śmierci. Miles pod koniec lat 80-tych, na początku 90-tych tak jak zawsze wsłuchiwał się w miasto. A, że mieszkał w Nowym Jorku to słyszał złotą erę tego synkopowanego, rytmicznego gatunku zwanego rapem. Widział żywą, organiczną kulturę młodych, zwaną hip hop. I poczuł inspirację, zaprosił do współpracy producenta/rapera Easy'ego Mo Bee (znany m.in. z produkcji dla Biggiego, Fugees czy Diamonda D) i stworzył de facto nowy gatunek – acid jazz lub jazz rap. Tak powstał kultowy album Doo-Bop, z którego pochodzi ten zarówno energetyczny jak i chillowy joint.



2.Guru ft. Donald Byrd – Loungin' – Drugi klasyk, który musi tu się pojawić to singiel z pierwszego Jazzmataz. Ten projekt, a w zasadzie cała seria, to jazz-rapowa solowa odskocznia Guru od Gang Starra. Na jej powiedziano już wszystko – jeśli wciąż tego nie znasz, a masz ochotę połączyć jazz z rapem – pozycja obowiązkowa. Warto również sprawdzić postać Donalda Byrda, legenda jazzsoulu, na start polecam hit Think Twice, nie zawiedziecie się.



3. Kendrick Lamar – For Free? Ale żeby nie było tak bujająco i najntisowo cały czas, to sprawdźcie też szybki strzał od Kendricka. K-Dot w tym numerze zmienia swoje flow w szalejący freejazzowy saksfon, i mówiąc kolokwialnie – leci jak pojebany. W ogóle cały album To Pimp A Butterfly bardzo mocno czerpie z całej czarnej muzyki, w dużej mierze właśnie z jazzu.

W Polsce mamy Ostrego z jego serią jazzowych albumów. Mamy też scenę szczecińską, która (również dzięki Ostremu) rozpowszechniła ten przepiękny slangowy termin na naszą ulubioną roślinkę. Poza tym mamy wielkich polskich jazzmanów tych czasów – EABS. Jest też bardziej chillowy Skalpel czy ostatnio Saturn Jazz Band. Jest czego słuchać, jest przy czym palić. Chciałoby się rzec – Panie Jezu więcej jazzu!

FunkBin

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl